niedziela, 21 grudnia 2014

Rodzinne kolędowanie z Mazowszem

Dzisiaj - jakże by inaczej - o bardzo sympatycznej i świetnie wpisującej się w przedświąteczne klimaty imprezie w siedzibie Mazowsza i o naszym skromnym w niej udziale.

"Rodzinne kolędowanie z Mazowszem" nie było typowym koncertem. Owszem, obecni na tym przedświątecznym spotkaniu, mogli wysłuchać kolęd w znakomitym wykonaniu artystów chóru zespołu "Mazowsze", ale zanim do tego doszło, swoje wersje zaprezentowały... dzieci, zachęcane przez prowadzącą imprezę panią z "Mazowsza". I było to wykonania naprawdę warte uwagi, nagradzane gromkimi oklaskami zgromadzonej publiczności, ale także drobnymi upominkami za każde wykonanie (o upominkach za chwilę). Natomiast najważniejszą częścią imprezy było wspólne kolędowanie publiczności i artysów z zespołu "Mazowsze". Orgaznizatorzy zadbali, aby każdy z przybywających na imprezę otrzymał śpiewnik ze słowami wykonywanych w czasie wieczoru kolęd, tak, aby mógł bez przeszkód przyłączyć się do ich wspólnego wykonywania. Ciekawym pomysłem, było poprzedzające każdą z kolęd krótkie wprowadzenie dotyczące historii jej powstania, dzięki czemu można było dowiedzieć się wielu ciekawych, a mało znanych szczegółów związanych z każdą z wykonywanych pieśni.


Artyści chóru Zespołu "Mazowsze".

Artyści "Mazowsza" tym razem koncertowali nie w sali widowiskowej, a w obszernym foyer, gdzie rozlokowane zostały stoiska wystawców prezentujących swoje wyroby rękodzieła związane z tematyką Świąt Bożego Narodzenia. Nie możemy nie dodać, że wśród nich znajdował się także i nasz skromny kramik. To właśnie wystawcy byli sponsorami owych upominków-nagród, wręczanych dzieciom wykonującym z prawdziwej sceny i przed prawdziwym mikrofonem kolędy. Po prostu po rozpoczęciu imprezy pani z "Mazowsza" przeszła się wśród stoisk i po chwili miała cały kosz uroczych drobiazgów, które trafiły w ręce śpiewających dzieciaków. W zamian za podarowanie takiej nagrody pani w czasie jej wręczania wymieniała ofiarodawcę i zapraszała do jego stoiska. Oczywiście i Lamusik przekazał swój drobiazg. 


Koncert odbywał się razem z jarmarkiem rękodzieła

Prawie wszyscy wystawcy prezentowali wyroby związane z tematyką bożonarodzeniową. Także i na naszym stoisku znalazły się właściwie tylko takie przedmioty. Jak już wpsominałam w poprzednim wpisie, o imprezie dowiedziałam się dość późno, nie było więc wiele czasu na przygotowanie oferty dla kupujących. Powstały więc głównie rzeczy drobne i możliwe do względnie szybkiego wykonania. Choinkowe ozdoby z filcu, choinki i ozdoby z osikowych wiórów, zdobione styropianowe bałwanki, świąteczne stroiki i okrągłe wieńce. Wyjątkiem były lampiony ze szkła zdobionego w technice dekupażu, szopka bożonarodzeniowa i znane już bywalcom tego bloga Miasteczko pod kloszem.


Lamusikowy kramik na jarmarku rękodzieła w Otrębusach

Szopka z figurkami, miasteczko pod kloszem
i lampiony wzbudzały największe zainteresowanie


Ale były też drobiazgi... bałwanki...

... czy osikowe choinki

Handlowy efekt jarmarku nie był specjalnie imponujący (choć nie był też nieopłacalny). Ale sama impreza była naprawdę bardzo sympatyczna i bardzo świąteczna... Tak, to słowo chyba najlepiej oddaje atmosferę i nastrój tej imprezy. Świąteczna... 

Udział w jarmarku w Otrębusach zakończył nasz lamusikowy rok. Teraz pora zająć się przygotowaniami do Świąt we własnym rodzinnym gronie. A ponieważ jest to na pewno ostatni wpis na tym blogu przed Świętami Bożego Narodzenia, chcemy złożyć wszystkim, i stałym i przypadkowym (w nadziei, że staną się stałymi), Czytelnikom tego bloga jak najlepsze życzenia z okazji najpiękniejszych w roku Świąt. Wszystkiego najlepszego i Wesołych Świąt :-)





poniedziałek, 15 grudnia 2014

Czas przedświąteczny

Witam wszystkich po długiej przerwie.

Po gipsie na mojej złamanej ręce już ani śladu. Ale z ręka jeszcze nie wszystko jest tak jak być powinno. Wszystkich ciekawych informuję, że Pan Gipsiarz nie roztkliwiał się jakoś specjalnie nad szczególnymi estetycznymi walorami mojego nietypowego opatrunku gipsowego, nie otrzymałam też propozycji współpracy z gispownią szpitalną, a NFZ chyba też nie przewiduje kontraktów na ozdabianie opatrunków gipsowych. Przynajmniej na razie...

Ale żarty na bok. Kiedy moja ręka kurowała się w gipsie, posypały się zamówienia na plastusiowe piórniki. Dawno, bo dawno ale było o tym na blogu, ale zamiast odsyłać zainteresowanych do zamierzchłej przeszłości przypomnę, że wykonuję na zamówienie tradycyjne, drewniane piórniki szkolne ozdabiane przez wypalanie w drewnie oraz do kompletu figurki Plastusia. No i chętni na te kompleciki musieli siłą rzeczy poczekać, aż ręka wydobrzeje, za co bardzo serdecznie przepraszam. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i takie jak ten:


Plastuisowy piórnik z figurką

...plastusiowe zestawy szczęśliwie dotarły do nowych domów.

Ledwo co udało mi się rozładować zamówieniowy korek, a tu na maila przyszło zaproszenie od... Zespołu "Mazowsze", które w swoim Mateczniku w Otrębusach k. Warszawy (ul. Świerkowa 2) orgaznizuje 20 grudnia bożonarodzeniowy jarmark połaczony z rodzinnym kolędowaniem. 




No i jak tu odmówić takiemu zaproszeniu? Tym bardziej, że mamy jeszcze w pamięci poprzednią wizytę w gościnie u "Mazowsza" z okazji Wielkiej Nocy. Ponieważ zdecydowałam, że jedziemy, trzeba było ostro zabrać się do pracy, bo nie ukrywam, że temat Świąt, w tym roku, ze względu na kontuzję, prawie zupełnie odpuściłam.
Na pierwszy ogień poszły rzeczy, które wymagają najwięcej czasu i zachodu. Postanowiłam zrobić dwa szklane lampiony ozdobione w technice tradycyjnego dekupażu.


Lampion z kwiatami

Ten sam lampion w akcji

Pierwszy z nich ozdobiłam motywami roślinnymi, drugi postaciami Aniołów.


Lampion z Aniołami

Widok z góry

Czasza lampionu podświetlona tea light'em
Lampiony powstały  na bazie naczyń z surowego i bezbarwnego szkła, ozdobionego papierem ryżowym. Wykończenie złoceniami.

To pierwsze rzeczy wykonane specjalnie na jarmark u Mazowsza. W planach są jeszcze stroiki, nietypowe choinki i oczywiście różne choinkowe ozdoby. Jak tylko będą powstawać nie omieszkam się nimi pochwalić,

A gdyby ktoś akurat miał wolniejszą chwilę, mimo przedświątecznej nerwówki, to oczywiście serdecznie do Otrębusów zapraszamy.

niedziela, 5 października 2014

Ładny gips?

Dziś nie będzie wiadomości z budowy miniaturowego domku. Pech chciał, że budowa musiała zostać chwilowo wstrzymana. Ten pech to złamanie nadgrastka, które wymagało unieruchomienia ręki w gipsie na okres na razie 6 tygodni. Szczęście w nieszczęściu, że to lewa ręka, więc jeszcze jakoś idzie wytrzymać. Ale oczywiście o jakiejkolwiek działalności mowy nie ma. Ale ponieważ to nie tak łatwo nagle pozbyć się swoich przywyczajeń, więc oczywiście korci mnie, żeby zdrową ręką coś niecoś porobić. Drażnił mnie surowy, sterylnie biały, beznadziejnie nudny i kompletnie przygnębiający gisp na moimm ramieniu. Postanowiłam go nieco oswoić przy pomocy serwetki z ciepłym, jesiennym motywem,

No i co... Ładny gips?

Jesienny, kasztanowy motyw pasuje do pory roku.

A gipsowe podłoże okazało się bardzo wdzięczne
do zdobienia papierowqą serwetką.

Jak widać dekupaż można zrobić na wszystkim i w każdych okolicznościach. Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na bloga, bo pan doktor coś przebąkuje, że może mi ten gips zmienią, a wtedy dekupaż przeminie razem z gipsem. Ale na następnym gipse też coś zrobię...

A na budowie domku na razie przerwa.

Pozdrawiam :-)

sobota, 6 września 2014

Na budowie u schyłku lata

Wakacje przeminęły (oczywiście zbyt szybko) ale co gorsza i "lata złote nogi już szykują się do drogi", jak pięknie pisał mistrz Konstanty Ildefons Gałczyński w swoich "Kronikach olsztyńskich". A schyłek lata i nieubłaganie nadciągająca jesień, to taka pora, kiedy trzeba pomyśleć o kilku sprawach, żeby w zimie nie być niemile zaskoczonym, jak nie przymierzając - nasi drogowcy.

Dlatego też powstający z mozołem w lamusikowej pracowni lalkowy domek, znowu musiał ustąpić pola sprawom nieco bardziej pilnym. Nie znaczy to jednak, że zupełnie przy nim nic się nie dzieje. Domek przybrał stan, można powiedzieć, deweloperski. Zakończyło się bowiem krycie jego podłóg i ścian, a wscześniej musiała zostać wymyślona i wykonana... instalacja elektryczna. A co... Nie ma to, tamto... "Grunt to prund, prund to energia, energia to światło, a światło to... widać!!!" W prawdziwym, szanującym się domu prąd musi być i już, co niedługo widać będzie. Wymyślenie i rozplanowanie instalacji elektrycznej nie było proste i zajęło mi naprawdę sporo czasu. Ale chyba się udało. Plan powstał, kabelki zostały rozprowadzone po domku i można było przystąpić do krycia podłóg i ścian.

A oto efekty:

Lalkowy domek z instalacją elektryczną
 i wykończeniem pomieszczeń 

To będzie łazienka (pięterko)

A to kuchnia (parter)

A to salon ze schodami i otowrem drzwiowym do kuchni

Cóż, tempo prac przy lalkowym domku nie jest może imponujące, ale mam nadzieję, że w długie jesienne i zimowe wieczory (które nieuchronnie się do nas zbliżają) uda się nadrobić zaległości.

Na razie mamy na głowie kilka innych spraw, które raczej trudno odłożyć na później. 
Ale o nich na naszym drugim naszym blogu Lamusik Country. Zapraszamy tutaj.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Zaginął kot. Prośba o pomoc!

We Wrocławiu zaginął kot. Może ktoś coś wie, może ktoś wstawi u siebie banerek.
Kto może, niech pomoże. 


Szczegóły tutaj:

My ze swej strony mocno trzymamy kciuki za szczęsliwy finał tej historii.

czwartek, 14 sierpnia 2014

AGD w wersji mini

Wakacje to czas, w którym wiele spraw zwalnia swój bieg. Tak jest i z lamusikowym domkiem dla lalek, który chwilowo musi ustąpić pierwszeństwa innym sprawom, o których można poczytać na naszym drugim blogu. Mimo to jednak udało się posunąć prace nad wyposażeniem domku nieco do przodu i oto dzisiaj pora pochwalić się włąsnoręcznie wykonanymi dwoma sprzętami z branży AGD do powstającego lalkowego domku. Oto one:


Lodówka do domku dla lalek
Lodówka, takta trochę w starym stylu powstała z cienkiej sklejki, z której sklejone zostało jej pudło. Na zawiaskach zamocowane zostały drzwi, a wyglądająca na staromodną klamka wykonana została z kawałka starej, ułamanej pencety. Całość została pomalowana białą, akrylową farbą.

Lodówka w środku
Oczywiście w środku lodówka, jak każda prawdziwa lodówka ma półki. Trzy górne półeczki wykonane zostały z przezroczystej plexi i są wyjmowane. Zielone "koszyczki" wykonane zostały z foli pozostałej po opakowaniu jakiegoś sprzętu elektronicznego.

W lodówce - tylko światło
Lodówka ma też - jak każda prawdziwa lodówka - światło. Niewielka żaróweczka led nadaje się do oświetlenia niewielkiego wnętrza idealnie. Światło, to jak na razie jedyne co w tej lodówce jest. Ale tylko na razie.

Oprócz lodówki wnętrze lalkowego domku wzbogaci też telewizor. Można powiedzieć, że ledowy, bo podświetlenie ekranu też stanowi żaróweczka ledowa. Telwizor powstał ze starego... budzika i prezentuje się jak widać poniżej:

Telewizor by Lamusik Kamusi
Nasz telwizor, niestety na razie emituje tylko jeden program, widoczny na zdjęciu, ale za to ma naprawdę świecący ekran, czego na zdjęciach niestety dostatecznie nie widać, ale możecie wierzyć na słowo, że tak właśnie jest.

Dalsze wieści, w miarę postępu prac. Pozdrawiamy wszystkich zaglądających.

czwartek, 17 lipca 2014

Zaczęły się schody...

... czyli domek dla lalek cz. 2.

Zgodnie z obietnicą dzisiaj o schodach do lalkowego domku. Od początku miały to być schody zakręcone (fachowo nazywa się je podobno "zabiegowymi), ale wymyślenie ich i zrobienie w odpowiedniej skali (przypominam, że domek powstaje w skali 1:16) nie było wcale takie proste. Przyznam się, że przymierzając się do ich zaplanowania wzorowaliśmy się na schodach z naszego domu. Najpierw powstał ich dokładny plan na papierze, potem rozrysowane zostały poszczególne części składowe tej części naszego lalkowego domku. Po wycięciu papierowych szablonów zostały według nich wykonane rysunki na sklejce, z której schody miały zostać wycięte.

Poszczególne elementy schodów rozrysowane na sklejce

Tutaj część schodów już złożona, część jeszcze w rozsypce,
a obok papierowy szablon naszych schodów

Kiedy już wszystkie elementy zostały wycięte można było pokusić się o sklejenie z nich górnej i dolnej części naszych schodów.

Schody w częściach

A następnie o bardzo wstępne przymiarki już we właściwym miejscu wnętrza domku.

Pierwsza przymiarka

Butelka z klejem posłużyła za wspornik techniczny...

Schody na miejscu... Wydaje się, że wszystko pasuje

Ponieważ przymiarki się udały, można było przystąpić do ostatecznego zamontowania schodów...

Nareszcie... Schody na swoim miejscu

A tak wyglądają z bliska z zamontowanymi już poręczami
Lalkowy domek już ze schodami w środku

A więc udało się... Schody są w domku i wyglądają chyba nieźle. Nie było najłatwiej, ale satysfakcja ogromna. Uff...

A na koniec pochwalę się nową zdobyczą. Kilka dni temu w jednym ze sklepów udało nam się "trafić" na prawdziwy skarb. Drewniana karuzela z konikami, stała sobie najspokojniej w świecie na ekspozycji i czekała chyba specjalnie na nas. Dzisiaj stoi już w naszym domu, a my mamy wobec niej bardzo poważne plany. Oczywiście na razie ich nie zdradzimy, żeby nie zapeszyć. Ale karuzelę, czy jak mawiał stary Rzecki z "Lalki" Bolesława Prusa - "karuzel", pokażemy, bo jak tu się takim cudem nie pochwalić.
Pozdrawiamy.

Karuzela z konikami...
Takimi właśnie konikami...

niedziela, 13 lipca 2014

Domek dla lalek, ale z pięterkiem (cz.1)

Lucy z bloga Lucy z głową w chmurach tak ładnie napisała o naszym blogu, że aż nam się ciepło na sercu zrobiło. Wielkie dzięki Lucy :-)

A zachwalając nasze skromne blogowe progi wspomniała o naszych miniaturkach, zupełnie jakby przeczuwała, że na lamusikowym warsztacie znalazł się kolejny domek dla lalek, ale tym razem o tyle nietypowy, że będzie to domek z pięterkiem. A na to pięterko mają prowadzić własnoręcznie zaplanowane i wykonane schody, wyzwanie nie lada, zwłaszcza w miniaturowym wydaniu.
Ale oczywiście do gotowego domku, czy choćby do stanu surowego droga jeszcze daleka. Domek zrodził się dopiero co w wyobraźni i przekształcił w mniej więcej konkretny plan, a następnie przyoblekł w nieco bardziej realny kształt tekturowej makiety.  Jest więc okazja, aby prześledzić jego powstawanie od samego początku, czyli jak to się niegdyś mawiało: "od pomysłu - do przemysłu".

Domek miał z założenia służyć lalkom mniej więcej 10-12 centymetrowym, stąd jego nietypowa jak na miniaturowe prace skala: 1:16. Składać się ma z czterech pomieszczeń: dwóch na dole i dwóch na pięterku (właściwie mówiąc bardziej fachowo: na użytkowym poddaszu) i te dwa poziomy mają być połączone własnoręcznie wykonanymi schodami, co niewątpliwie stanowi najpoważniejsze wyzwanie w całej tej miniaturowej inwestycji. Nie wspomnę, że pokoje będą wyposażone we wszelkie niezbędne sprzęty, bo to rzecz oczywista, ale i droga do tego jeszcze daleka.

Najpierw oczywiście powstał plan domku na papierze, a później według niego wykonana została tekturowa makieta naturalnej wielkości, ze starego pudła od czegoś tam...

Tak mniej więcej ma wyglądać lalkowy domek

Część wyposażenia meblowego już jest gotowa,
więc można sprawdzić czy będzie ono pasowało do wnętrza

Dzięki kartonowemu modelowi można przekonać się czy wszystko w naszym pomyśle jest w porządku. Następnym etapem jest wykonanie poszczególnych elementów domku ze sklejki według kartonowych szablonów z makiety.

W ruch poszły narzędzia...

... wycinając ze sklejki elementy domku
według tekturowych szablonów

Po pewnym czasie można już było poskładać poszczególne części w całość coraz bardziej przypominającą wymyślony przez nas domek.

Ścianka do ścianki...

... a z przodu froncik z drzwiami i okienkami
Jak widać na załączonych obrazkach, domek przybrał już całkiem "domkową" postać.

Następnym etapem będzie w montowanie stropu (też ze sklejki) i połączenie poddasza z parterem schodami. Mają być takie zakręcające, ale kto wie, czy opór minibudowlanej materii nie okaże się zbyt silny.

Oczywiście jak tylko sprawy posuną się naprzód, nie omieszkamy o tym poinformować w kolejnym wpisie.

Pozdrawiamy :-)

wtorek, 1 lipca 2014

Urodzinowe Candy rozstrzygnięte

Późno, bo późno, ale jest rozstrzygnięcie naszego urodzinowego Candy.

Przepraszamy, że dopiero wieczorem, ale powody, które wymusiły na nas tę zwłokę nie były błache. Po prostu nasze muchołówki, które zechciały czas jakiś temu uwić sobie gniazdko w obrębie naszej działki dzisiaj właśnie umyśliły sobie usamodzielnić swoje pisklęta i od rana trwała na naszej działce akcja stałego dozorowania terenu w celu uniemożliwienia ataku drapieżników wszelakich (i skrzydlatych i czterołapych) na przesłodkie, ale jeszcze vezbronne ptaszęta. Przeciągnęło się to wszystko do wieczora - stąd ta zwłoka.
O szczegółach tego wydarzenia pewnie napiszemy na naszym drugim blogu (zdjęć, niestety nie udało się zrobić zbyt wiele, a czy te zrobione na coś się nadadzą - jeszcze nie wiemy).
A teraz do rzeczy...

Do naszego Candy zgłosiły się raptem dwie osoby, więc losowanie nie było skomplikowaną operacją. Numery porządkowe przypisaliśmy w kolejności zgłoszeń, tak więc numerem pierwszym była Jasna 8 z bloga Klub Kota Jasna 8, zaś numerem drugim - była Lucy z bloga Lucy z głową w chmurach.

Ustawiliśmy maszynę losującą:



I zapuściliśmy jej skomplikowane tryby i... oto wynik:


Z przyjemnością więc ogłaszamy wszem i wobec, że nasz łowicka, czarnobiała skrzyneczka powędruje do Lucy z bloga Lucy z głową w chmurach. Gratulujemy!

Ale to nie wszystko. Ponieważ do naszej zabawy zgłosiły się tylko dwie osoby, postanowiliśmy, że do Jasnej 8 powędruje nagroda pocieszenia. Niech pozostanie ona na razie niespodzianką, jednak znając zamiłowanie Nowej Obserwatorki naszego bloga do kotów, zdradzimy, że będzie to upominek na wskroś koci. Mamy nadzieję, że Lucy się na nas nie obrazi, bo jej zamiłowanie do kotów też zdążyliśmy poznać. Dodam tylko, że kocie sympatie w pełni podzielamy, nie tylko w teorii, ale i w praktyce.

Prosimy więc obie Laureatki o kontakt mailowy w celu podania adresu, na jaki mamy wysłać nagrody w naszym urodzinowym Candy. 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Urodzinowe Candy Lamusika

Witamy serdecznie.

Trudno w to uwierzyć, ale niedługo minie dwa lata, od założenia tego bloga. Dokładnie 30 czerwca 2012 roku zamieściliśmy na tych łamach pierwszy wpis. Wtedy jeszcze nie przypuszczaliśmy, że zamiłowanie do rękodzieł i ozdób wszelakich, do pięknych, niepowtarzalnych i własnoręcznie wykonanych przedmiotów, stanie się naszą pasją i sposobem na życie.

Z okazji drugich urodzin naszego lamusikowego bloga ogłaszamy urodzinowe Candy:



Oto zasady zabawy:

1. Należy być  lub stać się obserwatorem naszego bloga.
2. Trzeba zostawić komentarz pod tym wpisem.
3. Miło nam będzie, jeśli na swoim blogu zmieścisz informację o Candy i banerek naszej zabawy.
4. To należy uczynić do naszych blogowych urodzin, czyli do 30 czerwca (poniedziałek).

Wyniki losowania ogłosimy w dniu 1 lipca, a nagrodą będzie:


... ta oto drewniana szkatułka o wymiarach: 20x20x8 cm zdobiona, jak widać na załączonym obrazku, ludowym motywem w czarno-białej kolorystyce. Szkatułka pewnie nie będzie pusta, ale niech jej zawartość będzie niespodzianką.

Zapraszamy do zabawy i wszystkim życzymy powodzenia w losowaniu.

czwartek, 19 czerwca 2014

Boże Ciało w Łowiczu

Właśnie wróciliśmy z Łowicza, w którym to spędziliśmy praktycznie cały świąteczny czwartek.
Zanim jednak opowiemy o Łowiczu, krótko o konkursie na kocie portrety. Nasz Łobuz furory nie zrobił, zagłosowało na niego 46 osób, ale i tak dziękujemy każdemu, kto zechciał poświęcić swój cenny czas i kliknąć za naszym kocim pechowcem (albo szczęściarzem).

Teraz o Łowiczu.
To nasze drugie Boże Ciało w tym urokliwym mieście. Urokliwym zawsze, ale w tym dniu - urokliwym szczególnie. Albowiem sława łowickich procesji w Święto Bożego Ciała sięga daleko poza granice tegoż miasta, ba nawet naszego kraju. W tym roku towarzyszący obchodom tego Święta tradycyjny jarmark odwiedziło szczególnie dużo obcokrajowców. Zresztą i obchody dnia Bożego Ciała w Łowiczu w tym roku miały charakter szczególny, bowiem łowickie uroczystości Bożego Ciała wpisane zostały na listę narodowego dziedzictwa kultury niematerialnej (cytuję z pamięci, więc mogę coś przekręcić), a poza tym w tym roku, na łowickiej procesji gościła Para Prezydencka.

Nam, niestety, tradycyjnie już nie dane było obejrzeć tego barwnego widowiska, jakim jest łowicka procesja. Mimo, iż przyjechaliśmy specjalnie wcześniej, to jednak tym razem nieco więcej czasu niż zwykle zabrało nam rozstawienie stoiska. Mieliśmy szczęście otrzymać bardzo dobre miejsce na nasz lamusikowy kramik. Niemal w samym centrum jarmarkowego terenu vis a vis głównej sceny i tuż obok całkiem sporej fontanny. W pakiecie z miejscem na kramik otrzymaliśmy więc od organizatorów rozrywkę, w postaci nieustającego koncertu ludowych zespołów oraz orzeźwiającą bryzę, jaką chwilami nieco przesadnie wiejący wiatr ochładzał nasze jarmarkowe stoisko. Nie ma jednak nic za darmo. Centralnie usytuowane miejsce wiązało się z trudnością z dojazdem naszym autem na miejsce, stąd więc przygotowanie kramiku było bardziej praco- i czasochłonne.
Za to późniejsze godziny wynagrodziły nam tę niedogodność w dwójnasób. To był naprawdę miło spędzony czas, spotkaliśmy wielu interesujących i przemiłych ludzi, posłuchaliśmy wspaniałych ludowych zespołów, a na innych stoiskach jarmarku można było zobaczyć wiele ciekawych rzeczy. Pod względem, nazwijmy to szumnie "komercyjnym", też nie możemy specjalnie narzekać. Jeśli do tego dodać całkiem dobrą i sprzyjającą takim imprezom pogodę i niesamowicie barwną i kolorową atmosferę ludowego festynu, to musimy przyznać, że był to wyjątkowo udany dzień. 
Poniżej kilka zdjęć.

Tegoroczny kramik Lamusika
na łowickim jarmarku
  

A na kramiku jak to na kramiku...
różnorodnie i kolorowo

Tegorocznym motywem przewodnim
były Eko-Aniołki na ludowo

Nasz stoisko znalazło się w sąsiedztwie
tej oto fontanny

Na łowickim rynku
nie brakowało atrakcji...

Były nawet kule wodne w specjalnym basenie

Łowicki jarmark cieszył się sporym powodzeniem,
pewnie nie tylko wśród łowiczan

Pozdrawiamy :-)