sobota, 27 kwietnia 2013

Majówka na sześć krzeseł, ziołowy zegar i komunijnego Anioła

Zima w tym roku odpuściła wyjątkowo późno, skutkiem czego prace ogrodowe nałożyły się na nasze zajęcia w lamusikowej pracowni. I jedne i drugie miały jasno określony termin ukończenia - majowy weekend, skutkiem czego musieliśmy nieźle się namęczyć, aby wszystko się udało. Ale się udało. A już opowiadamy co...
Na majowy weekend przypada wyjątkowa rodzinna uroczystość, z okazji której będziemy gościli na naszej wsi (tak bliscy określają miejsce, w którym mieszkamy) grono bliskich nam i miłych osób. Postanowiliśmy ambitnie, że z tej okazji poddamy renowacji sześć starych, bo pochodzących z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, krzeseł. Meble to solidne (takie kiedyś robiono) jednakże przez lata sprzęty nieco się rozeschły w miejscach klejenia, a materiał tapicerki powycierał. Usunięcie pierwszej wady zleciliśmy znajomemu stolarzowi (fachowiec starej daty w jak najlepszym znaczeniu tego słowa), drugą zaś - czyli wymianę tapicerki - postanowiliśmy wykonać sami, zgłębiając przy okazji kilka tajników tapicerskiego rzemiosła. O efektach tych zabiegów szerzej napiszemy w następnym poście, dzisiaj jedynie temat wzmiankując. Zamieścimy też bogatszy serwis fotograficzny, i nieco szerszy opis zmagań z tapicerską materią, bo to warte jest szerszego opisania. Dla zaciekawienia tematem, na razie jedno zdjęcie jednego z naszych krzeseł w stanie - można by rzec - surowym. Oto w co musieliśmy tchnąć nowego ducha funkcjonalności:

Pierwsze z naszych krzeseł
oczekuje na nową tapicerską szatę.
Wspominamy o krzesłach dlatego, że oczywiście mieliśmy ambitny zamiar, aby były gotowe i odnowione na naszą rodzinną uroczystość i mogły cieszyć naszych Drogich Gości. Zamiar się powiódł, krzesełka już stoją, a nieco więcej o nich, jako się rzekło, w kolejnym wpisie.
Tymczasem zaś chcieliśmy pochwalić się tym, co oprócz krzesełek, w lamusikowej pracowni dla naszych majówkowych gości powstawało.
Na specjalne życzenie, jako imieninowy prezent powstał "ziołowy" zegar. O Taki:

Ziołowy zegar
Zegar miał być przede wszystkim duży (bo przeznaczony do dużego domu) i wyraźny, aby umożliwiał bezproblemowe odczytywanie godzin także z pewnej odległości. Stąd kontrastowa kolorystyka: niemal białe tło z delikatną siatką spękań i czarne cyfry oraz wyraźne, czarne wskazówki godzinowa i minutowa i czerwony sekundnik. Zegar jest rzeczywiście duży, średnica tarczy wynosi 40 cm. Motywy zdobień pochodzą z serwetek i zostały osobiście wybrane przez osobę, dla której zegar jest przeznaczony.

Zegar w pracowni, w trakcie powstawania.
Przymiarka do rozmieszczenia zdobień.

Centralna część tarczy zegara zdobiona napisem
o oregano.

Czarne cyfry (kupione w sklepie internetowym)
doskonale kontrastują z niemal białą tarczą.

Zegar zostanie wręczony jutro na uroczystym, rodzinnym obiedzie :-)
Drugim z wykonanych w Lamusiku prezentów jest wykonany na zamówienie Biały Anioł, który ma być wręczony pewnemu dziecku z okazji Pierwszej Komunii Świętej. Anioł prezentuje się jak na zdjęciu:

Aniołek na Pierwszą Komunię Św.
Aniołek wykonany został stosowaną już przez nas nie raz techniką modelowania z masy Cernit. Figurka po wymodelowaniu i utwardzeniu masy została odpowiednio pomalowana, a następnie ubrana w uszyte w Lamusiku ubranko, które z racji okazji, na jaką prezent jest przeznaczony, jest białe. Złote skrzydła dopełniają całości.

Anioł widziany z tyłu.

Jak widać na zdjęciu, figurkę umieściliśmy tym razem na specjalnym stojaczku ze sztywnego, chromowanego drutu o spiralnie zwiniętej podstawie, która zapewnia naszemu Aniołkowi stabilność.

I widok z przodu.
Aniołek, zapakowany w przezroczyste opakowanie w kształcie tuby, pojedzie do miejsca przeznaczenia z jednym z naszych majówkowych gości. Mamy nadzieję, że będzie się podobał.
W następnym wpisie, podzielimy się naszymi wrażeniami z majówkowego weekendu.
A więc tymczasem...

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wypalana deseczka

Chociaż w kalendarzu już na dobre rozgościł się kwiecień, to za oknem wciąż w najlepsze króluje Pani Zima. I ani myśli na razie o odejściu... Walka z jej kaprysami głównie śnieżnymi, zajmuje nam sporo czasu, i z trudnością starcza go już na inne zajęcia. Szczerze mówiąc mamy już dosyć Białej, Śnieżnej i Mroźnej Pani Zimy i najszczerzej i z całego serca życzymy jej jak najrychlejszego odejścia... No wiemy, że niby kwiecień plecień, co przeplata, ale przecież on ma przeplatać trochę zimy i trochę lata, a nie tylko bardziej zimowe z mniej zimowymi dniami i nocami... Może jednak jakaś iskierka się zatliła, bo dzisiaj, u nas, czyli na zachodnim Mazowszu był naprawdę piękny, słoneczny dzień i nawet śniegu co nieco zeszło.

Ale nie o tym miał być ten wpis. Zaczęliśmy od zimy, żeby usprawiedliwić swoje blogowe milczenie, które nie wynika bynajmniej z niedostatku chęci a raczej z nadmiaru nadprogramowych zajęć. Dlatego też w naszej lamusikowej pracowni goszczą ostatnio tematy nie wymagające specjalnie skomplikowanych technik i sposobów kształtowania czasem opornej materii. Wiadomo, jak czasu zostaje niewiele,m a ręce koniecznie chcą coś robić, to człowiek chwyta każdy pomysł, jaki zatli się w głowie.
A nam wpadł ostatnio do głowy pomysł, który najkrócej można by określić - wariacja na temat makatki :-)
Pamiętacie makatki? Na pewno pamiętacie. Niewielkie kawałki tkaniny, przeznaczone do powieszenia na ścianę, najczęściej w kuchni, ale nie tylko. Zawierały jakiś dekoracyjny motyw, często z napisem... No więc postanowiliśmy zaszaleć nieco na taki, może trochę i kiczowaty temat, i zrobić coś na wzór makatki, tyle, że wypalone na... desce do krojenia. Motyw na naszą deseczkę wybraliśmy z jednej z zachomikowanych kiedyś serwetek, teraz okazał się jak znalazł. Nasza deseczka przeznaczona jest do kuchni, więc, motyw na niej znalazł się taki:

Serwetka, z której zaczerpnęliśmy pomysł na naszą deseczkę.

Ponieważ serwetka jest kwadratowa, a deseczka, na której będziemy wypalać rysunek raczej prostokątna, więc trzeba było zastosować trochę "komputerowej magii", żeby postacie kucharki i kucharza ustawić w dwóch planach, przez co lepiej zostanie zakomponowana zdobiona powierzchnia. Potem już tylko trzeba było przenieść wzór na powierzchnię deski i w ruch poszła wypalarka. Praca trochę mozolna i wymaga sporo cierpliwości. Ale to naprawdę dobry sposób na rozładowanie stresu spowodowanego niechcianym towarzystwem zbyt natrętnej i zdecydowanie nadużywającej naszej gościnności zimy. A oto efekty:

A oto i gotowa deseczka.
No, prawie gotowa, bo jeszcze będzie lakierek.

Zbliżenie, jakby ktoś chciał dokładniej obejrzeć.

Deseczka, jak myślimy, idealna do powieszenia w kuchni, w charakterze niby-makatki. Podobny motyw, podobna tematyka. Nawet ta odrobina kiczowatości, która jednak czasem bywa jakże urocza.
Pozdrawiamy...