piątek, 27 września 2013

List nieelektroniczny...

... ale taki zwykły, papierowy, w kopercie ze znaczkiem... O ile ktoś w ogóle jeszcze takie listy pamięta, w zalewie wszechobecnej korespondencji elektronicznej... A było tak:

Jakiś czas temu w naszej skrzynce na listy znaleźliśmy zaadresowaną do nas kopertę, która - o dziwo! - nie wyglądała ani na rachunek, ani na reklamę, ani nawet na żadne upomnienie w sprawie przegapionej zapłaty. Okazało się, że w kopercie był najprawdziwszy list napisany do nas przez naszego wnuka - Dominika. Pierwszy jego własnoręcznie napisany list, który zawierał jedno krótkie, ale jakże wymowne zdanie: Babciu, Dziadku, Kocham Was. A na odwrocie jeszcze: "Przyjedź"
Dominik właśnie rozpoczął naukę w zerówce, więc siłą rzeczy list nie mógłby stanowić wzoru do nauki kaligrafii w szkole, tym niemniej był - oczywiście jak na wiek naszego bohatera - całkiem przyzwoity i czytelny.

Nietypowy, szczególnie w dobie komputerów, komórkowych telefonów, tabletów i innych podobnych gadżetów, gest naszego wnuka ujął nas na tyle, że postanowiliśmy pomóc mu utwierdzić się w przekonaniu, że nawet najpiękniejszy e-mail czy sms, nie sprawia takiej przyjemności, jak starannie napisany na ładnym papierze list, przyniesiony i wrzucony do skrzynki przez Pana listonosza, w elegancko zaadresowanej kopercie, na której pod niebanalnymi pocztowymi znaczkami widnieje dumnie nasze imię, nazwisko i adres (no i oczywiście kod pocztowy, bo on ułatwia doręczenie przesyłki).

Ponieważ wśród licznych znajdujących się w szufladach naszej pracowni, znajduje się także niezbyt imponujący, ale całkiem przyzwoity zestaw stałówek, obsadek, atramentów i innych akcesoriów do nieco zapomnianej, a jakże szacownej sztuki kaligrafii, przeto postanowiliśmy napisać do naszego Dominika nietypowy list.

Napisany został na oryginalnym papierze czerpanym o delikatnym, jasnokremowym odcieniu i nieregularnych krawędziach karty, co stworzyło wrażenie karty z jakiegoś starego rękopisu. List został napisany w całości ręcznie, przy użyciu kaligraficznej stalówki i czarnego atramentu, a użyty do jego napisania krój liter musiał być na tyle prosty, aby umożliwić Dominikowi rozpoznanie poszczególnych liter, a z drugiej zaś - chcieliśmy, aby krój liter był chociaż trochę bardziej elegancki, niż zwykłe pismo, tak aby Dominik poczuł wyjątkowość tego listu. Całości dopełnił elegancko napisany adres na kopercie, który wzbudził zainteresowanie pocztowego urzędnika, w czasie nadawania listu. Kiedy Pan usłyszał, dla kogo i z jakiej okazji jest to list, odłożył z powrotem trzymane już w ręku znaczki masowo naklejane na listy i sięgnął do schowanego pod biurkiem klasera i tak je skompletował, żeby nie tylko były ładne i kolorowe, ale żeby było ich kilka. Potem dokładnie odcisnął pocztowy stempel, tak aby nazwa urzędu była dobrze widoczna i tak przygotowana przesyłka ruszyła w drogę do naszego wnuka.

O tym co było dalej dowiedzieliśmy się z telefonu od mamy Dominika. A potem ze zdjęć... Nie mogliśmy się oprzeć temu, żeby ich nie pokazać, bo mina naszego wnuka, który otrzymał pierwszy do siebie adresowany list, naprawdę mówi wiele.

O czym też Babcia z Dziadkiem piszą?

"Kochany Dominiku..."

Patrzcie i zazdrośćcie!!!
Taka mina jest warta każdych pieniędzy

Mała, zwykła rzecz - taki list. A jak cieszy...

2 komentarze:

  1. O jejku pewnie był w tym momencie najszczęśliwszym chłopcem na świecie ;)
    Podziwiam wspaniałych Dziadków i Pana na poczcie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielka radość w oczach wnuka to chyba najpiękniejsza chwila dla Dziadków.Taki list to może mała rzecz a jakże niezwykła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń