sobota, 21 września 2013

Kilka kwiatków i... coś nowego

Niemożliwe, żeby to już ponad miesiąc minął od ostatniego postu. A jednak... Daty nie kłamią. Najwyższa pora nadrobić zaległości.
Dzisiaj krótko jeszcze o przestrzennych kwiatkach i... zupełnie nowy temat na łamach naszego bloga. Ale, po kolei...
W ostatnim wpisie pochwaliliśmy się nieskromnie pierwszymi próbami w technice sospeso. Dzisiaj chcemy pokazać jeszcze kilka efektów zmagań z tą techniką. Tak się złożyło, że powstały głównie przestrzenne formy w postaci kwiatów. A więc kilka z nich prezentujemy poniżej:

Oto kwiatek z poprzedniego wpisu.
W stanie można by rzec - surowym, czyli przed przyklejeniem go do pudełka

Motywy makowe należą do jednych z najbardziej popularnych.
Tutaj w wersji przestrzennej.

A to jeden z bardziej pracochłonnych "kwiatków".
Duża ilość płatków, pozłacane obrzeża i inne szczegóły
wymagały naprawdę dużo cierpliwości.

I jeszcze takie...

O technice sospeso wspominaliśmy już w poprzednim wpisie, z pewnością więc kto był zainteresowany dokopał się już do szczegółów na jej temat. Dla porządku więc wspomnimy tylko, że generalnie cała rzecz opiera się na specjalnej, transparentnej folii, na którą przykleja się odpowiednie motywy nadrukowane na papierze. Najważniejszym etapem pracy jest modelowanie folii z naklejonym motywem nad płomieniem świecy, to dzięki tej czynności uzyskujemy przestrzenny efekt. Szczegóły bez trudu znajdziecie w necie.

Teraz coś z zupełnie innej beczki. 
Dawno, dawno temu, wpadła nam w ręce figurka, właściwie lalka, czarownicy, czy jak kto woli Baby Jagi. Stała sobie w naszej pracowni, obok innych naszych cudaków i chyba nie używała za bardzo swojej czarodziejskiej mocy, bo nic specjalnego się nie działo. Niedawno jednak, chyba nasza czarownica postanowiła rzucić na nas jakieś swoje zaklęcia... No bo jak wytłumaczyć fakt, że ni stąd ni zowąd przyszedł nam do głowy pomysł, aby czarownicy zbudować... dom. Pomysł zrazu wydawał się nieco szalony, jednak chyba czarodziejskie moce naszej Wiedźmy były silniejsze od zdroworozsądkowego podejścia, bo nie tylko pomysł przekształcał się w całkiem realne założenia w naszych głowach, ale nawet powstał jego w miarę dokładny projekt na papierze... Niestety, jednego tylko nie przewidzieliśmy do końca. Ogromu pracy, jakiego wymaga realizacja tego projektu. Ale póki co nie poddajemy się i jeśli wystarczy cierpliwości, to kto wie, może za czas jakiś przeprowadzimy naszą Babę Jagę do godnego jej lokum, o czym oczywiście nie omieszkamy wspomnieć na blogu.
Wspominamy o tym dlatego, aby po trosze usprawiedliwić naszą długą nieobecność na blogowych łamach i zawczasu prosić o cierpliwość, gdyby taka sytuacja miała się powtórzyć.
A na zakończenie tego wpisu kilka zdjęć babojagowej kuchni.

Oto nasza Baba Jaga. Jeszcze bezdomna, ale już przy kuchni.

Kuchnia do przyszłego domu Baby Jagi.
Widok od frontu.

Płyta kuchni, na niej rondel i garnek,
a na haczykach wiszą własnoręcznie wykonane chochle

Drzwiczki kuchni

Taki "zestaw" powinna mieć pod ręką każda gospodyni.
Bab Jaga też...

Akurat na zdjęciu tego nie widać, ale uwierzcie nam,
że trzymane przez Babę Jagę drewniane sito, jest naprawdę miniaturowym sitem.

Może to trochę chociaż wytłumaczy nasze długie, blogowe milczenie. Pozdrawiamy wszystkich.

1 komentarz:

  1. Kwiaty wykonane tą metodą są fantastyczne. Szczególnie podoba mi się ten pierwszy:)

    OdpowiedzUsuń