niedziela, 29 lipca 2012

Zegarowy prezent

Nie można nikomu podarować czasu... Ale można podarować zegar, który go będzie odmierzał. 
Kierując się taką oto myślą, postanowiliśmy obdarować jedną z osób w naszej rodzinie własnoręcznie wykonanym zegarem. Ba, ale to nie miał być taki zwyczajny zegar. Nasz zegar musiał umożliwiać odczytanie godziny nie tylko w dzień, ale także i w nocy, czyli w ciemności. Przystąpiliśmy więc do dzieła.
Na "dzień dobry" zgromadziliśmy niezbędne materiały i części, które posłużą do wykonania naszej pracy. Mechanizm zegarowy, wskazówki, cyfry - nabyliśmy gotowe.


Wskazówki zegara

A to będzie serduszko naszego zegara, czyli mechanizm

A te oto metalowe cyferki posłużą w naszym zegarze
do oznaczenia godzin

Zegar został wycięty z płyty mdf o grubości 6 mm. Grubość płyty jest o tyle ważna, że musi ona pasować do wykorzystywanego przez nas mechanizmu zegarowego, a ściślej mówić do długości osi, na której poruszają się wskazówki. 
Po wycięciu z płyty odpowiedniego kształtu i wyznaczeniu okręgu, na którym rozmieścimy cyfrowe oznaczenia godzin, płyta mdf została dwukrotnie zagruntowana primerem, a następnie pomalowana zieloną farbą akrylową.
Do ozdobienia wykorzystano motyw z papierowej serwetki, który naklejony został powierzchnię odpowiednio przygotowanej płyty mdf.


Wybór motywu zdobienia decyduje o wyglądzie zegara

Po naklejeniu wybranego motywu na powierzchnię płyty, bardzo cienkim pędzelkiem konieczne jest uzupełnienie detali rysunku i ew. podmalowanie kolorów. To bardzo żmudna i wymagająca zdolności manualnych i - co nieco zacięcia plastycznego - część całego przedsięwzięcia. Po wyschnięciu domalowanych uzupełnień nadchodzi czas na monotonny rytuał nanoszenia wielu warstw lakieru wodnego z połyskiem.

Lakierowanie jest zawsze czaso i pracochłonne

Oczywiście największą trudność w naszym zegarze stanowiło to, iż miał on być w pełni funkcjonalny także w nocy, a więc - mówiąc po prostu - jego wskazówki i cyfry powinny świecić, fluoryzować, czy jak by tego inaczej nie nazwać. Zdecydowaliśmy się więc na pokrycie wskazówek i cyfr wielokrotnymi warstwami farby fluorescencyjnej w sprayu. Naniesionych zostało łącznie chyba 15 warstw tej farby, co pozwoliło zapewnić wreszcie oczekiwany efekt. 
A oto ostateczny wynik naszych zabiegów:

Tadam!!! I oto gotowy zegar. 

Dla porządku odnotujmy jeszcze, iż zegar sprawdził się w swojej prezentowej roli. Oby odmierzał tylko szczęśliwe godziny.

piątek, 27 lipca 2012

Fotogra Ławka

Dzisiaj o kolejnym szufladowym wyzwaniu. Tym razem jest to wyzwanie fotograficzne (tutaj szczegóły). Oczywiście postanowiliśmy zmierzyć się z tym zadaniem, tym bardziej, że fotografia to moja (czyli tej brzydszej części Kamusiów) pasja od lat młodzieńczych. Od czasów, kiedy jeszcze nikomu nie śniły się aparaty cyfrowe, czy robiące zdjęcia telefony komórkowe. Zdjęcia robiło się na kliszy (na błonie, jak to się uczenie mówiło), którą potem najczęściej odnosiło się do fotografa, w celu wywołania i zrobienia odbitek. Tylko nieliczni, uznawani przez innych za wyjątkowo wtajemniczonych w arkana na pół magicznej sztuki obróbki negatywu i robienia odbitek, próbowali to robić we własnym zakresie. Próbowałem i ja, urządzając w łazience prowizoryczną ciemnię fotograficzną, ku utrapieniu rodziców, bowiem używane do wywoływania i utrwalania zdjęć chemikalia zostawiały niełatwe do usunięcia ciemnobrązowe plamy. Ale, te czasy na szczęście należą już do słusznie minionych. Dzisiaj zdjęcia robi się czysto, łatwo, przyjemnie i dużo dużo taniej, a chemikalia, koreksy i powiększalniki zastąpiły komputery. Zmieniło się wiele, ale pasja pozostała ta sama. Dlatego bez namysłu postanowiliśmy wziąć udział w kolejnym szufladowym wyzwaniu. A więc, do dzieła.


Do sprostania wyzwaniu posłużyły nam: nasza ogrodowa ławeczka, normalnie stojąca od ładnych już kilku lat przed tarasem naszego domu, kapelusz nabyty drogą kupna w najbardziej przypadkowy sposób, w jednej z dużych sieci handlowych na stoisku pn. "Każdy artykuł po 9 zł", drugi kapelusz, męski, który mam od lat i już nawet nie bardzo wiem skąd, tomik wierszy i oczywiście kwiaty zawieszone na barierkach naszego tarasu.


A oto efekt. Nasza ławeczka.





Zgłaszamy zdjęcie tej ławeczki do 
Wyzwania Szuflady nr 15, 


niedziela, 22 lipca 2012

Filcowe koty za płoty

Pamiętacie takie plastikowe modele do samodzielnego sklejania, które kiedyś można było nabyć w kioskach Ruchu? W opakowaniu znajdowały się części, które należało samodzielnie posklejać, potem pomalować, i wychodził z tego całkiem fajny model samolotu, statku, czy czegokolwiek innego. 
No więc ostatnio trafił mi się taki właśnie "zestaw do samodzielnego montażu" tyle, że nie był to model samolotu, tylko... kosmetyczka do tego z filcu... 
Czemu nie - pomyślałam sobie i kupiłam ten filcowy zestaw "małego modelarza". W zestawie tym były już gotowe części kosmetyczki, należało je odpowiednio połączyć, zszyć ręcznie i wykonać kwiat, który stanowi ozdobę pracy.


Filcowa kosmetyczka zszyta własnoręcznie z gotowych części

Kosmetyczka jest zamykana na biały zameczek błyskawiczny

Zachęcona powodzeniem pierwszych swoich "filcowych zmagań" postanowiłam spróbować wykonać coś większego i w pełni samodzielnie. Tak powstała, może i niezbyt skomplikowana, ale za to w pełni samodzielnie wykonana (od pomysłu do przemysłu, jak to się kiedyś mówiło) filcowa torebka.
Do jej wykonania użyłam zielonego filcu, torba ma dwoje uszu, a ozdobiona jest żółtymi kwiatuszkami, oczywiście też z filcu.

Filcowa torba na ramię.

Torba nieco bardziej z bliska

I zbliżenie filcowych  filcowych kwiatuszków

To było moje pierwsze poważniejsze spotkanie z filcem. Myślę jednak, że nie ostatnie.

piątek, 20 lipca 2012

Zegar w kolorze wrzosu

Dzisiaj o pierwszej pracy wykonanej na konkretne zamówienie. Zegar w kolorze wrzosu, został wymyślony i wykonany dla konkretnych osób i do konkretnego miejsca. Nie tylko w sensie pomieszczenia, ale nawet i ściany, na której miał zawisnąć. Stąd jego niebanalna i raczej niestandardowa (jeśli chodzi o zegary) kolorystyka, po prostu koresponduje ona z kolorystyką całego pomieszczenia.

Zegar w kolorze wrzosowym.
Praca wykonana na konkretne zamówienie,
do konkretnego pomieszczenia.

Osoba, która zamawiała zegar postawiła tylko jeden warunek: ma ładnie wyglądać w niebanalnie pomalowanym pokoju-salonie. Oczywiście po obejrzeniu i wybraniu miejsca, w którym zegar miałby docelowo zawisnąć, wykonaliśmy projekt zegara. Początkowo zegar miał być ozdobiony jedynie motywem kwiatowym w dolnej części, jednak uwzględniając uwagi osoby, dla której tę pracę wykonywaliśmy - dodany został motyw w tle tarczy. Po uzgodnieniu projektu - przystąpiliśmy do pracy.
Zegar wykonano na starej, nie wiadomo właściwie skąd pochodzącej i do czego służącej desce. Drewno zostało poddane dokładnemu oczyszczeniu i oszlifowaniu. Po wywierceniu otworu na wskazówki pokryto je farbą akrylową w kolorze wrzosowym. Następnie przy pomocy klasycznej techniki dekupażu serwetkowego naniesiono na jego powierzchnię ozdobne motywy kwiatowe, motyw imitujący napis odręczny oraz tarczę cyferblatu.
Motywy zdobiące pracę pochodzą z serwetek, zaś tarczę cyferblatu wykorzystano gotową do naklejenia tarczę nabytą w jednym ze sklepów internetowych w artykułami do dekupażu.
Po wyschnięciu naklejonych elementów zdobniczych, całość pokryto preparatem do spękań, w celu wykonania charakterystycznego rysunku spękania powierzchni drewna.

Zwieńczeniem pracy było zamontowanie na tylnej stronie deski - gotowego mechanizmu zegarowego, a od przodu - wskazówek - również gotowych, zakupionych w jednym z licznych sklepów internetowych (bez trudu do odnalezienia w sieci).


A oto gotowa praca w zbliżeniach:

Gotowy, ukończony zegar w kolorze wrzosowym.

Tarcza naszego "wrzosowego zegara".
Charakterystyczny efekt przenikania tła jest efektem
wykonania tarczy na papierze ryżowym, często używanym
w technice dekupażu

wtorek, 17 lipca 2012

Wyzwanie Szuflady - c.d.

Musimy się nieskromnie pochwalić.
Nasz makowy komplet ceramiki (kliknij), zgłoszony przez nas do konkursu pt. Wyzwanie Szuflady, został dostrzeżony i doceniony (kliknij). To miłe. 
Konkurencja była spora, a wszystkie prace bardzo... bardzo. Tym bardziej cieszy nas to wyróżnienie.
Dziękujemy :-)


Grafika ze strony Szuflady


sobota, 14 lipca 2012

Kwiaty w szkle

Wszyscy wiemy na czym polega klasyczny witraż. Nie zawsze jednak dysponujemy odpowiednimi narzędziami, surowcem i materiałami aby móc coś takiego wykonać. My postanowiliśmy poszukać innego rozwiązania. Tak powstało dość oryginalne "dziełko" będące czymś w rodzaju nibywitrażu.
Oto cztery zasuszone bratki (tak, tak, takie zwykłe bratki) umieściliśmy pomiędzy dwoma cienkimi przezroczystymi szybkami i złączyliśmy to razem taśmą miedzianą do witraży. Następnie wybraliśmy i odpowiednio przycięliśmy kolorowe kawałki szkła witrażowego, z którego powstało obramowanie pracy. Dla naszych bratków wybraliśmy akurat dwa odcienie zieleni. Po przycięciu tych kawałków do odpowiednich rozmiarów łączyliśmy je kolejno z szybkami, między którymi znajdowały się nasze kwiatki. Łączenie odbywało się przy pomocy lutowania, oczywiście po owinięciu brzegów każdego kawałka szkła miedzianą taśmą. Po połączeniu wszystkich elementów ze sobą, miejsca lutowania zamaskowaliśmy ołowianą taśmą samoprzylepną służącą do wykańczania witraży. Następnie taśmę tą pokryliśmy patyną. I w ten właśnie sposób powstało coś takiego:

Kompozycja witrażowa z suszonymi kwiatami

Pracę tę wykonaliśmy specjalnie na prezent z okazji pewnej rodzinnej uroczystości i dziś jest naprawdę efektowną ozdobą mieszkania.

piątek, 13 lipca 2012

Wyzwanie Szuflady


Mniej więcej tydzień temu, klikając z linka na link w czasie penetrowania sieci - zupełnie niespodziewanie... wpadliśmy do Szuflady (kto ciekaw niech też wpadnie), a tam trafiliśmy akurat na kolejne Wyzwanie Szuflady, czyli inaczej mówiąc na okazję, aby wykonać swoją pracę i pierwszy raz poddać ocenie innych. Okazja trafiła się wyśmienita, albowiem tematem aktualnego Wyzwania są Kwiaty polne. Tak się akurat składa, że w naszej pracowni od zeszłego roku leży sobie spokojnie i kurzy się zestaw ceramicznych naczyń: dzbanek, dwa kubki z uszkami i talerz. Okoliczności, w jakich weszliśmy w posiadanie tego "skarbu" są godne osobnej opowieści, teraz powiedzmy tylko, że kupiliśmy je po okazyjnej cenie od bardzo sympatycznego pana garncarza z Bolimowa, któremu naczynia te jak sam powiedział dłuższy czas zawadzały w pracowni. Gdy usłyszał, że interesujemy się dekupażem, natychmiast zgodził się nam je odsprzedać. Komplet był w stanie półproduktu, tzn. ceramika była wypalona, ale nie pokryta  z zewnątrz szkliwem, jak na zdjęciu.

Surowe naczynia ceramiczne - z tego powstanie kwiatowy komplet

Od samego początku z naczyń tych miał powstać właśnie kwiatowy komplet, nawet serwetki z makami były wybrane i przyporządkowane poszczególnym naczyniom. Tylko oczywiście czas... czas... ten czas... A raczej ciągły jego brak.


Każde naczynko miało już przyporządkowaną serwetkę
z motywem

Tak więc Wyzwanie Szuflady zmobilizowało nas do działania i dawny zamysł wreszcie wcielił się w życie i przybrał realne kształty.
Przyznam, że była to pierwsza nasza praca na ceramice. Najpierw naczynia dokładnie zostały pokryte primerem, po czym na tak przygotowaną powierzchnię naniesiono warstwę farby akrylowej w kolorze beżu. Motywy kwiatowe naniesione zostały metodą klasycznego dekupażu serwetkowego, tzn. na pokrytą klejem do dekupażu powierzchnię naczyń naniesiono motywy kwiatowe wydarte z przygotowanych wcześniej serwetek. Po wyschnięciu i wstępnym zabezpieczeniu naklejonych motywów lakierem, wykonano cieniowania tła i domalowania innych elementów dekoracyjnych, do czego użyto farb akrylowych. Wielokrotne lakierowanie i szlifowanie, (ok. 15 warstw) wystarczyło do ukończenia pracy.
Naczynia mają pełny walor użytkowy, albowiem od wewnątrz są pokryte szkliwem (jeszcze w pracowni ceramicznej) zaś od zewnątrz zabezpiecza je wodoodporny lakier.
A oto gotowy efekt naszej pracy.


Makowy komplet - zdjęcie 1.

Makowy komplet - zdjęcie 2.

Zbliżenie na talerz

Jeszcze tylko podróż krótka dookoła kubka


I drugi kubek




I teraz już:
zgłaszamy tę właśnie pracę na


wtorek, 10 lipca 2012

Do ogrodu

Strychy, piwnice, stare szopy, składziki, komórki to prawdziwe zagłębie rzeczy bezcennych. Zakurzone, brudne, zaniedbane i zapomniane, a często i solidnie zniszczone, stoją gdzieś w ciszy i ciemności czekając aż odkryje je jakiś wariat-pasjonat niepotrzebnych staroci, aż dostrzeże w nich to coś, co każe mu je wygrzebać, wydobyć na światło dzienne, otrzepać z kurzu, obejrzeć w pełnym słońcu i mruknąć do siebie samego "zrobię z ciebie cudo".


Dokładnie tak było z naszą sieczkarnią. Dostaliśmy ją od naszego sąsiada, który zamierzał oddać jej metalowe części na złom, a drewniane spalić w piecu. Za wyrażoną przez nas chęć zajęcia się tym bezużytecznym już dla niego przedmiotem dostaliśmy jeszcze w pakiecie: 4 metalowe koła od wozu, jedno koło od wozu drewniane, siewnik do warzyw. Wszystko w stanie podobnym do stanu sieczkarni, czyli mocno nadszarpnięte zębem czasu, przyprószone kurzem, gdzie nie gdzie podrdzewiałe, gdzie nie gdzie ułamane... Jak to starocie.


Sieczkarnia od razu została przeznaczona do ogrodu. Prace konserwatorskie nie trwały zbyt długo, nie były tez zbyt skomplikowane. Zaczęliśmy od oczyszczenia z rdzy metalowych części mechanizmu. Po tym zabiegu okazało, się, że malowanie jakąś wymyślną farbą typu "prosto na rdzę" nie jest zabiegiem absolutnie koniecznym. Przeszliśmy więc do oczyszczenia drewnianej konstrukcji. Po dokładnym usunięciu brudu, kurzu, resztek starych farb, całość pokryliśmy impregnatem do drewna w kolorze ciemnego orzecha. Po dokładnym wyschnięciu impregnatu, nastąpił kulminacyjny punkt prac: nakładanie zdobienia. Uznaliśmy, że najodpowiedniejszym motywem do ozdobienia naszej sieczkarni będzie rysunek przedstawiający kosz wypełniony kwiatami i owocami. Wszak dla sieczkarni przeznaczyliśmy role kwietnika w naszym ogrodzie.
Nałożenie rysunku na powierzchnie drewniane wykonano przy pomocy techniki klasycznego dekupażu, tyle że lakierowanie musiało być zdecydowanie bardziej staranne z uwagi na to, iż sieczkarnia nasza z założenia stać ma pod gołym niebem czyli być narażona na wpływ wszelkich czynników atmosferycznych.
Efekt? jak widać:


Oto nasza "zrewitalizowana" sieczkarnia
rozpoczyna swoje nowe życie
jako ogrodowy kwietnik

Ujęcie z drugiej strony

A oto szacowne urządzenie w trakcie ozdabiania metodą dekupażu.

Siewnik do warzyw, stanowiący "gratis" do sieczkarni
dopiero czeka na swoją kolej

To nasze pierwsze doświadczenie z dekupażem przeznaczonym do stałej ekspozycji na zewnątrz. Doświadczenie bardzo interesujące.

niedziela, 8 lipca 2012

Zegary

Wydawać by się mogło, że samodzielne zbudowanie zegara przekracza nasze możliwości. Jednak nic bardziej mylnego. W czasach, w których do kupienia jest wszystko, albo prawie wszystko, bez trudu można nabyć gotowe mechanizmy zegarowe, takie jak w elektrycznych zegarach na baterie. Reszta zależy już tylko od pomysłu, inwencji, wyobraźni i umiejętności.
Na zdjęciu poniżej - nasz pierwszy samodzielnie zbudowany zegar. Tarcza wykonana została ze sklejki ozdobionej techniką dekupażu motywami roślinnymi i charakterystycznymi spękaniami. Planując prace nad zegarem dobrze jest pamiętać, że oprócz funkcji ozdobnych powinien on przede wszystkim spełniać funkcje użytkowe, tzn. mówiąc krótko i po prostu: w sposób wyraźny i wygodny dla użytkownika pokazywać godziny. Dlatego trzeba pamiętać o doborze odpowiedniej kolorystyki, zarówno dla opisujących godziny cyfr (arabskich lub, jak w tym wypadku rzymskich) jak i dla wskazówek, które powinny kontrastować z tłem, czyli po prostu z tarczą lub jak kto woli z cyferblatem.
W tym wypadku cała tarcza utrzymana została w tonacji kolorystycznej drewna. Do wykonania czarnych cyfr rzymskich oznaczających godziny użyto papieru do dekupażu, czarne są również wskazówki zegara. Takie zestawienie kolorystyczne jak również odpowiednia wielkość znaków oznaczających godziny sprawia, że zegar jest nie tylko ładny, ale przede wszystkim - funkcjonalny. Całość wielokrotnie została pomalowana wodnym lakierem.



Drugi zegar, wykonaliśmy w zupełnie inny sposób. Właściwie trudno powiedzieć, że go wykonaliśmy, bowiem w tym wypadku (zdjęcie poniżej) po prostu staremu, zniszczonemu, wyciągniętemu gdzieś z piwnicznych zakamarków zegarowi zupełnie nowy wygląd.


Postanowiliśmy zrobić zegar "muzyczny" ozdobiony motywem skrzypiec na tle tarczy z motywami nut na pięciolinii. Te zdobienia wykonane zostały techniką serwetkową. Natomiast do wykonania cyfr wykorzystano gotowy "cyferblat" do dekupażu na papierze ryżowym. Całości dopełnia pierwotnie jednolicie srebrna metalowa rama okalająca tarczę zegara, która po kilkukrotnym pokryciu najpierw złotą farbą a następnie preparatem postarzającym (patyną) zyskała ciekawy, niebanalny wygląd.
To na pewno nie ostatni zegar, jaki wyszedł spod naszej ręki. Mamy nawet już kolejny pomysł, ba nawet - to co jest potrzebne do jego realizacji. Ale o tym sza!!! Przynajmniej na razie. Żeby nie zapeszyć.

czwartek, 5 lipca 2012

Zabawy ze szkłem

Przypadek sprawił, że od kogoś dostaliśmy wygrzebany gdzieś na strychu karton z kawałkami kolorowego szkła i co nieco akcesoriów do jego przycinania i łączenia. Po prostu ktoś kiedyś zajmował się tworzeniem lamp w stylu Tiffany. Oczywiście, wśród naszych znajomych dawno już rozeszła się fama, że przygarniamy wszystko, co wydaje się niepotrzebne, stare, zużyte, nieprzydatne, a szkoda to tak po prostu wyrzucić na śmietnik. Oczywiście przyjęliśmy ten niespodziewany podarunek z radością i z zapałem przystąpiliśmy do zgłębiania naszej skromnej (mało powiedziane!) wiedzy na temat trudnej sztuki obróbki i łączenia szkła.


Oczywiście zaczęliśmy od rzeczy prostych. Ot, proste zawieszki do powieszenia w pomieszczeniach lub - lepiej - w oknie. Szkło bowiem jest takim tworzywem, że aby w pełni zaistnieć potrzebuje światła, które wydobędzie z tego co stworzymy pełnię kolorystyki. A efekty czasem bywają naprawdę intrygujące.


To nasze pierwsze kroki w zabawie szkłem.
Praca wykonana ze zwykłego szkła, które po połączeniu zostało pomalowane farbami do szkła.

Zawieszka ozdobna w formie szachownicy.
Wykonana z dwóch warstw szkła, pomiędzy którymi umieściliśmy kolorowe nitki.

Zawieszka z zasuszonych kwiatem pomiędzy dwoma warstwami przezroczystego szkła.
Całość oprawiona w "ramkę" z żółtego szkła witrażowego.

Zestaw t-lightów, czyli takich miniświeczników.
Wykonane z kawałków kolorowego szkła witrażowego.
Fantastyczny efekt w mrocznym pomieszczeniu. Światło palącego się wewnątrz płomyka kapitalnie wydobywa wszystkie barwy.

Może nie są to jakieś nazbyt okazałe prace, ale to nasze pierwsze kroki. Zabawa ze szkłem okazała się jednak na tyle fascynująca, że na pewno będziemy próbować dalej. Cóż, trening czyni mistrza...

wtorek, 3 lipca 2012

Ikony

Ikony... tajemnicze, intrygujące, magiczne. Oczywiście postanowiliśmy spróbować wykonać je metodą dekupażu na starych, poznajdywanych gdzieś w zakamarkach piwnic, strychów, komórek deskach. Dobrze jest, kiedy faktura drewna odzwierciedla  jego wiek. Wtedy efekt jest zdecydowanie lepszy, a produkt finalny przypomina do złudzenia prawdziwą, zabytkową ikonę. Oczywiście efekt ten uzyskać można także przez odpowiednie zabiegi postarzania powierzchni drewna. Można to osiągnąć przy pomocy specjalnych lakierów do spękań. A sam obraz oczywiście trzeba wybrać, najlepiej wydrukowany na jak najcieńszym papierze. Kiedy już wszystko mamy, musimy jeszcze tylko uzbroić się w cierpliwość, bo "technologia" wykonania wymaga czasu i dokładności. Ale efekty... Jak widać.


Ikona wykonana na starej desce, naturalnie spękanej, o nieregularnym kształcie, naturalnie odkształconej na skutek oddziaływania wilgoci. 

Ikona na desce pokrytej zielonym lakierem. Spękania są efektem działania specjalnego lakieru do spękań.

Ikony są po prostu rozchwytywane przez naszych znajomych i rodzinę, bliższą i dalszą.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Świątecznie

Kiedy idą Święta oczywiście musimy mieć na naszym stole chociaż jedną wykonaną własnoręcznie ozdobę. Oto dwa skromne przykłady:


Ten oto komplet wykonany został z kuli z przezroczystego tworzywa (do nabycia w sklepach z artykułami dekoracyjnymi), w której zamknięty został miniaturowy domek, a właściwie cała wiejska zagroda.
Całość umieszczona w sztucznym śniegu, powieszona na metalowym stojaku tworzy fantazyjną imitację świątecznej bombki.
W podobny sposób wykonano miniaturowe domki, umieszczone w dwóch oszronionych kielichach do wina.
Całość tworzy niebanalną ozdobę świątecznego stołu.

A oto komplet ozdób wielkanocnych. Składa się z ozdobionych techniką dekupażu pisanek (koszyk środkowy), pisanek wykonanych techniką filcowania (koszyk po prawej) i wielkiej pisanki z motywem ludowym. 

Jak widać takie hobby ma jedną niezaprzeczalną zaletę. W końcu możemy się nie martwić o świąteczne prezenty dla naszych najbliższych.

Dekupaż. Pierwsze kroki.

Właściwie to nie bardzo już wiemy jak to się stało, że zainteresowaliśmy się dekupażem. O ile dobrze pamiętam, chyba trafiliśmy w internecie na jakąś stronę o tej właśnie tematyce. Bardzo nam sie spodobały przedmioty wykonane tą techniką i postanowiliśmy spróbować własnych sił. Trochę szperania w internecie, klika wizyt w sklepach, parę drobnych zakupów i mogliśmy spróbować.


Na pierwszy ogień poszły nieskomplikowane prace z przedmiotami codziennego użytku. Ot, jakieś butelki, puszki po karmie dla naszej suni, a nawet takie metalowe blaszki, dodawane do listów, aby ważyły więcej (jeden z wielu absurdów naszej codzienności). Efekty naszych pierwszych prób okazały się na tyle zachęcające, że to nowe zajęcie zaczęło nas wciągać coraz bardziej. Postanowiliśmy stworzyć sobie coś w rodzaju niewielkiej pracowni (szumna nazwa), co było tym prostsze, że w naszym nowym miejscu, mieliśmy do dyspozycji stary dom, który pierwotnie miał być domkiem gościnnym. Idealne miejsce na zaadaptowanie go na mini-pracownię, nie tylko dekupażową.





Tak powstał Lamusik. A oto nasze pierwsze "dzieła".


Taka sobie stara butelka i kilka blaszek do listów ozdobione motywem kwiatowym.


Pamiętacie jeszcze takie butelki. Po mleku, kefirze, śmietanie. Znalezione w piwnicy, razem z wiaderkiem do zabawy w piasku, odkurzone, i ozdobione jednolitym motywem stworzyły gustowny komplecik.


A oto stary, miedziany dzbanek. Zyskał zupełnie nowy wygląd


Było szkło, był metal, przyszła pora na ambitniejsze wyzwanie.
Oto stara, wygrzebana na pawlaczu walizka, pamiętająca lata 50-te ubiegłego wieku.
Nikt nie przypuszczał, że skończy zamiast skończyć na śmietniku, przejdzie taką metamorfozę.

Teraz jest prawdziwym skarbczykiem naszych motywów.
Trzymamy w niej serwetki, z których czerpiemy motywy dla naszych prac.

Tyle na teraz. O bardziej ambitnych zadaniach, już niebawem.