Pracowity czas nam się trafił przed Świętami Wielkiej Nocy, więc i czasu na blogowanie za wiele nie pozostawało. Pisankowe szaleństwo zagościło w naszej pracowni na długo przed Świętami i zajęło nam sporo czasu. Efektami (choć to nieskromnie) chwaliliśmy się sukcesywnie, a za wszystkie komentarze bardzo dziękujemy.
Musimy się też pochwalić, że nasze pisanki (i nie tylko) zadebiutowały na najprawdziwszej witrynie najprawdziwszego sklepu w roli oferowanych do najprawdziwszej sprzedaży ozdób wielkanocnych. Ów sklepik to niewielka, ale bardzo przytulnie urządzona kwiaciarnia na warszawskim Ursynowie (znającym te okolice dopowiadamy, że chodzi o bazarek na Kabatach), która w swojej ofercie ma nie tylko kwiaty, ale także, jak to teraz kwiaciarnie w zwyczaju mają, różnego rodzaju prezenty, upominki, ozdoby, dekoracje - słowem po prostu ładne rzeczy, oczywiście najchętniej - ręcznie wykonane lub zdobione. Trafiliśmy tam przypadkiem chociaż może niezupełnie, bo w tamtych okolicach często bywamy z racji odwiedzin rodzinnych, zajrzeliśmy do tego urokliwego sklepiku, zgadało się z sympatyczną Panią Agatą (Pozdrawiamy!) no i skończyło się tym, że nasze pisaneczki wylądowały na sklepowej wystawie. Zadebiutowały tam - dodajmy nieskromnie - z niejakim powodzeniem, o tym jednak rozpisywać się nie będziemy, żeby nie zapeszać.
Ta oto sympatyczna kwiaciarnia przygarnęła nasze pisanki |
Oto i one, w sklepowej witrynie, razem z innymi ozdobami świątecznymi. |
Dla porządku dodamy, że u Pani Agaty znalazły życzliwość nie tylko nasze pisanki, ale i inne owoce naszych lamusikowych starań. No i dobrze, niech idą między ludzi... Niech cieszą ich oczy i radują duszę. Dziękujemy, Pani Agato!
I na tym zakończyliśmy przedświąteczne przygotowania w naszej pracowni. Ponieważ jednak natura nie znosi próżni, płynnie i niepostrzeżenie przeszły one z przygotowań warsztatowych w przygotowania domowe. Na Święta w tym roku nikt do nas nie przyjeżdża, może i dobrze, bo drogi śniegiem zawiane, jak nigdy jeszcze na Wielkanoc. W tym roku to my się wybieramy z wizytą, a ponieważ wybrać się z pustymi rękami nie wypada, więc z pracowni przenieśliśmy się do kuchni... Pierwsze efekty naszych kuchennych potyczek, są następujące:
Mazurek wielkanocny pierwszy.... |
...i jeszcze jeden mazur(ek) dzisiaj... |
A przy kominku rosną jeszcze wielkanocne baby... |
Oj zapachniało w kuchni Świętami, zapachniało...
A ponieważ już chyba nie będzie czasu na kolejny wpis, więc wszystkim odwiedzającym naszego bloga życzymy zdrowych, spokojnych, ciepłych i rodzinnych Świąt Wielkiej Nocy.
Wszystkiego najlepszego!!!